Biały wąż

Daleko, daleko poleciała na wietrze, za morze. Na wschodnim wybrzeżu nie było nikogo. Może był ktoś na zachodnim? Zerknęła, ale została. Szła wśród kadłubów statków, betonowym molem, aż do piasku i dalej po. Szybko szła, młoda. Po łodzi poznała, że jest blisko. Podeszła pod sam dom. Przeszła przez wysoki próg nisko się pochylając. Stał tam, zwijając sieci, posiwiały. Pod oknem stało łóżko. Nie chciał jej zabrać. Właśnie wychodził po jeszcze trochę słońca, jak zawsze przy takim wietrze, o zachodzie. Wyruszał na noc? Nie chciał jej. Pochyliła głowę, po podłodze popatrzyła, pod spód posłania, posłała? Po węża ruszył szybko. Białą wsunął do kieszeni. Wyruszamy. Szare i złote włosy poderwały się do lotu.  

Dodaj komentarz